– Broniłem tych emerytur z podstawowego powodu – państwo nie powinno stosować środków niegodziwych – wyjaśnił publicysta Stanisław Michalkiewicz. – Nie z tego powodu, że mam jakąś sympatię do ubeków, bo nie mam żadnej sympatii do ubeków, do sowieckich kolaborantów, tak samo jak nie miałbym do volksdeutschów – zapewnił były prezes Unii Polityki Realnej.
– Wiem, że to budziło zastrzeżenia, niektórzy mnie nawet zdemaskowali jako zakamuflowanego stronnika ubeków – przyznał Michalkiewicz w rozmowie z telewizją wsensie.tv. Wyjaśnił przy tym, że „jeżeli państwo chce, by obywatele się zachowywali przyzwoicie, samo musi się zachowywać przyzwoicie”.
– Jeżeli państwo się umawiało z ubekami, że oni będą wiernie służyć partii itd., a w zamian dostaną emeryturę w danej wysokości, to trzeba takiej umowy dotrzymywać – mówił publicysta, tłumacząc, jak powinno to przyzwoite jego zdaniem zachowanie państwa miałoby wyglądać.
Na uwagę redaktora, że wskazane zobowiązania zaciągało państwo komunistyczne Stanisław Michalkiewicz przypomniał, że „mamy ciągłość państwa, która jest pewną wartością”.
– Wyobraźmy sobie, że się odżegnujemy od PRL i mieliśmy podpisany traktat graniczny z Niemcami w 1970 r. i co, odetniemy się od tego? Jak wszystko, to wszystko. Przecież ziemie zachodnie zostały przyznane komunistycznemu reżimowi w Warszawie – argumentował.
Zdaniem Michalkiewicza traktat graniczny nie został potwierdzony po upadku komunizmu, tylko „panowie Mazowiecki i Kohl wyściskali się w Krzyżowej”.
W rzeczywistości 14 listopada 1990 r. Rzeczpospolita Polska i Republika Federalna Niemiec podpisały traktat potwierdzający istniejący przebieg granicy państwowej na lądzie i w Zatoce Pomorskiej. „Umawiające się strony oświadczają, że istniejąca między nimi granica jest nienaruszalna teraz i w przyszłości oraz zobowiązują się wzajemnie do bezwzględnego poszanowania ich suwerenności i integralności terytorialnej” – głosi art. 2 umowy.