Sparaliżowana policja
W policji trwa burza mózgów. Kto może, kombinuje, jak znaleźć dojście do polityków PiS, żeby załatwić sobie stanowisko. Do tego, co dzieje się na ulicach, komendanci wszelkich szczebli nie mają głowy ani serca – pisze Violetta Krasnowska w polityce.pl
Głośna jeszcze była sprawa nadużyć związanych ze śmiercią Igora Stachowiaka, pobitego i dręczonego paralizatorem na komisariacie we Wrocławiu, sypały się spóźnione dymisje i kary, gdy zagotowało się wokoło Lublina. Policjant z patrolu raził po jądrach zatrzymanego za awanturowanie się z taksówkarzem, skutego kajdankami i wiezionego do izby wytrzeźwień mężczyznę. Koledzy policjanta z patrolu nie zareagowali ani wówczas, ani trochę późnej, gdy w samej izbie wytrzeźwień policjant z Lublina potraktował paralizatorem jeszcze przebywającego tam 22-latka.
Kilka dni wcześniej na komisariacie w Częstochowie zmarł starszy pan, obywatel Austrii. Przyjechał wraz z żoną na pogrzeb do Polski, został zatrzymany przez policyjny patrol i zabrany na komisariat, bo podobno miał uderzyć w twarz ochroniarza odbywającej się w parku imprezy. Żona informowała policjantów, że mąż jest chory na serce. Podczas badania na zawartość alkoholu we krwi (była niewielka) mężczyzna nagle zasłabł. Z relacji kobiety wynika, że prosiła o pomoc, o wezwanie karetki, ale policjanci tylko się śmiali. Gdy w końcu wezwano karetkę, mężczyzna już nie żył. W pomieszczeniu, w którym zmarł, nie było kamer. Będzie więc kolejna sprawa – słowo kontra słowo.
Inna historia, z Lidzbarka Warmińskiego, skończyła się niczym. Wiadomo, że zatrzymani byli bici przez funkcjonariuszy, że tłuczono ich między innymi pałką po gołych stopach
Więcej…