Szef policyjnych związków chce wiedzieć, kto odpowiada za to, że do internetu trafiło nazwisko policjanta, który podjął śmiertelną interwencję w Koninie – pisze Grażyna Zawadka w dzisiejszej Rzeczpospolitej w artykule zatytułowanym:”Konin: Podał dane i naraził policjantów na lincz”
Przewodniczący NSZZ Policjantów Rafał Jankowski wystąpił w tej sprawie do ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego. Chce, aby szef resortu zbadał okoliczności ujawnienia personaliów policjantów, którzy w listopadzie, chcąc zatrzymać młodego mężczyznę, użyli broni, w efekcie czego zginął 21-latek. Po tragedii nazwiska funkcjonariuszy mógł poznać każdy, bo zostały opublikowane na portalu społecznościowym, co zdaniem związku groziło im linczem.
– Oczekujemy, że minister w ramach swoich kompetencji zbada, czy narażenie policjantów na niebezpieczeństwo było efektem błędu człowieka – jakimś zaniedbaniem ze strony organów odpowiedzialnych czy też efektem „dziurawego” prawa – zaznacza Rafał Jankowski, przewodniczący NSZZ Policjantów. I dodaje, że jeśli się okaże, że problem tkwi w przepisach, związek oczekuje stosownej nowelizacji.
W tle są dramatyczne wydarzenia, do jakich doszło 14 listopada w Koninie. Kiedy patrol policji chciał wylegitymować m.in. 21-letniego Adama C. (sądząc, że brał udział w transakcji narkotykowej), ten zaczął uciekać. Jeden z policjantów użył broni i śmiertelnie postrzelił mężczyznę.
Dane policjanta, który strzelał – 27-letniego Sławomira L. i drugiego funkcjonariusza, który był z nim w patrolu – w internecie miał ujawnić (jak podała „GW”) kontrowersyjny biznesmen Zbigniew Stonoga. Skąd je znał? Między innymi wyjaśnienia tego chce policyjny związek. – Trzeba ustalić, w jaki sposób wypłynęły nazwiska, kto je udostępnił. Jeżeli podał je ktoś z samej policji, to naruszył procedury – uważa Andrzej Szary, wiceszef NSZZ Policjantów w Wielkopolsce.
Związkowcy w kontekście dramatycznej interwencji w Koninie uważają, że „obowiązujące przepisy nie zapewniają policjantom oraz członkom ich rodzin należytej ochrony” – skoro dane interweniujących tak szybko trafiły do sieci.
Dla bliskich, znajomych, ale także postronnych obserwatorów ważniejsze jest wyjaśnienie, dlaczego zginął młody człowiek i czy policjant nie nadużył uprawnień, strzelając w plecy do uciekającego.
Dziś tragedię – jej wszystkie okoliczności, w tym zwłaszcza zasadność użycia broni przez Sławomira L., bada Prokuratura Regionalna w Łodzi.
Z kolei odrębne doniesienie dotyczące złożyła Komenda Główna Policji. – Wskazujemy w nim nie tylko na fakt upublicznienia danych funkcjonariuszy w sieci, ale i na podejrzenie ich znieważenia. Autor wpisu opublikował ich nazwiska, opatrując takimi określeniami jak „mordercy”, co naszym zdaniem ewidentnie naruszało prawo – mówi nam Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.