Sprawa śmierci Igora Stachowiaka. Dlaczego prokuratura zawiodła?

ilustracja

Cały materiał dowodowy ws. śmierci Igora Stachowiaka prokuratura miała tuż po zdarzeniu. Jak poinformował nas Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji, Biuro Spraw Wewnętrznych niemal od razu przekazało prokuraturze m.in. nagrania z monitoringu i paralizator.

Do śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie doszło 15 maja zeszłego roku. Swoje działania rozpoczęło wtedy Biuro Spraw Wewnętrznych – czyli tzw. „policja w policji”, która zajmuje się sprawami przestępstw popełnianych przez policjantów. Swoje dochodzenie prowadziła tylko przez chwilę, bo potem sprawę w całości przejęła prokuratura.

Mariusz Ciarka relacjonuje nam, że już w pierwszych dniach po śmierci Igora Stachowiaka funkcjonariusze BSW zebrali wszystkie najważniejsze dowody w tej sprawie.

– Zrobili oględziny, zabezpieczyli wszystkie urządzenia, rejestrator monitoringu, paralizator, całą dokumentację i od razu przekazali to do prokuratury – tłumaczy Ciarka. – Od tego momentu było to już tylko i wyłącznie prokuratorskie śledztwo, a nam nie zlecano żadnych dodatkowych czynności – dodaje.

Ciarka wyraźnie podkreśla też, że nagrania pokazane w materiale wyemitowanym przez TVN24 nie były zarówno dla policjantów, jak i prokuratury, czymś nowym.  – Prokuratura tymi wszystkimi nagraniami dysponuje od ponad roku, to nie są jakieś nowe materiały, do których nagle dotarli dziennikarze – tłumaczy rzecznik prasowy Komendy Głównej.

Dlaczego teraz te nagrania wyciekły do mediów? Jak wynika z informacji Onetu, pełnomocnik rodziny zwrócił się o możliwość zapoznania się z aktami sprawy. Następnie rodzina poprosiła o ich skopiowanie i przekazała je dziennikarzom. Przy czym prokuratura dysponuje jeszcze większą liczbą nagrań, niż można było to zobaczyć w materiale TVN24.

Z nieoficjalnych źródeł Onet dowiedział się też, że policja chciała przyspieszyć postępowanie dyscyplinarne wobec policjantów, którzy znęcali się nad Igorem Stachowiakiem. Dlatego wnioskowali do prokuratury o udostępnienie nagrań z monitoringu i paralizatora. Prokuratura jednak nie przekazała policji tych materiałów.

Prokuratura od ponad roku nie jest w stanie sformułować aktu oskarżenia, choć policja przekazała jej wszystkie materiały tuż po tragedii
Policja chciała przyspieszyć postępowanie dyscyplinarne wobec policjantów, którzy znęcali się nad Igorem Stachowiakiem. Nie otrzymali jednak od prokuratury nagrań, które były do tego potrzebne – wynika z informacji Onetu
Opieszałość w działaniu, prokuratorzy tłumaczą m.in. długim okresem oczekiwania na opinie biegłych. Chodzi m.in. o nagranie z paralizatora, które miało być słabej jakości i wymagało specjalistycznego „oczyszczenia”

Do śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie doszło 15 maja zeszłego roku. Swoje działania rozpoczęło wtedy Biuro Spraw Wewnętrznych – czyli tzw. „policja w policji”, która zajmuje się sprawami przestępstw popełnianych przez policjantów. Swoje dochodzenie prowadziła tylko przez chwilę, bo potem sprawę w całości przejęła prokuratura.

Mariusz Ciarka relacjonuje nam, że już w pierwszych dniach po śmierci Igora Stachowiaka funkcjonariusze BSW zebrali wszystkie najważniejsze dowody w tej sprawie.

– Zrobili oględziny, zabezpieczyli wszystkie urządzenia, rejestrator monitoringu, paralizator, całą dokumentację i od razu przekazali to do prokuratury – tłumaczy Ciarka. – Od tego momentu było to już tylko i wyłącznie prokuratorskie śledztwo, a nam nie zlecano żadnych dodatkowych czynności – dodaje.

Ciarka wyraźnie podkreśla też, że nagrania pokazane w materiale wyemitowanym przez TVN24 nie były zarówno dla policjantów, jak i prokuratury, czymś nowym.  – Prokuratura tymi wszystkimi nagraniami dysponuje od ponad roku, to nie są jakieś nowe materiały, do których nagle dotarli dziennikarze – tłumaczy rzecznik prasowy Komendy Głównej.

Dlaczego teraz te nagrania wyciekły do mediów? Jak wynika z informacji Onetu, pełnomocnik rodziny zwrócił się o możliwość zapoznania się z aktami sprawy. Następnie rodzina poprosiła o ich skopiowanie i przekazała je dziennikarzom. Przy czym prokuratura dysponuje jeszcze większą liczbą nagrań, niż można było to zobaczyć w materiale TVN24.

Z nieoficjalnych źródeł Onet dowiedział się też, że policja chciała przyspieszyć postępowanie dyscyplinarne wobec policjantów, którzy znęcali się nad Igorem Stachowiakiem. Dlatego wnioskowali do prokuratury o udostępnienie nagrań z monitoringu i paralizatora. Prokuratura jednak nie przekazała policji tych materiałów.
Prokuratura czeka na biegłych

Jak to możliwe, że przez rok prokuraturze nie udało się sformułować aktu oskarżenia? Anonimowy informator PAP tłumaczy, że nagrania, które zarejestrował paralizator nie można było wykorzystać jako dowód w sprawie, ponieważ było ono „słabej jakości”.  – Dlatego prokuratorzy zlecili ekspertom oczyszczenie dźwięku i obrazu. Dopiero jakiś czas temu otrzymali nagranie, dzięki któremu można odtworzyć przebieg zdarzeń i zidentyfikować policjantów. To jest właśnie to nagranie, które pokazują media – twierdzi źródło PAP.

Szef Prokuratury Regionalnej w Poznaniu Rafał Maćkowiak odnosząc się do sprawy podkreślił, że prokuratura uzyskała „cały szereg skomplikowanych i specjalistycznych opinii biegłych”. – Gdyby nie czynności, które w tym zakresie wykonane zostały na zlecenie prokuratury nie zobaczylibyśmy takiego filmu, jaki ujawniły media – podkreślił prokurator.

W oficjalnym komunikacie wydanym przez prokuraturę również możemy przeczytać, że opieszałość w działaniu prokuratury wynikała tak naprawdę z przewlekłości działań biegłych sądowych. Chodzi m.in. o uzyskanie opinii z wyspecjalizowanego laboratorium kryminalistycznego. Biegłych w tej sprawie powołano 27 marca 2017 r., natomiast termin dostarczenia opinii wyznaczono na 15 czerwca 2017 r.

„Chodzi bowiem o ustalenie, czy wobec Igora Stachowiaka obok chwytów obezwładniających, kajdanek i paralizatora stosowano inne środki określone w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego. Dopiero po uzyskaniu tej ekspertyzy będzie możliwe podjęcie decyzji merytorycznej, a więc przedstawienie zarzutów ustalonym osobom” – czytamy w komunikacie wydanym przez prokuraturę.

Tłumaczenie prokuratury rodzi wiele pytań. Dlaczego wspomnianych biegłych powołano dopiero 27 marca tego roku? Czemu tak długo trwało „oczyszczanie” nagrania z paralizatora? Czy faktycznie nie dało się zidentyfikować policjantów, którzy znęcali się nad Igorem Stachowiakiem? Czy pozostałe nagrania z monitoringu i inne dowody nie były wystarczające do sformułowania aktu oskarżenia? I najważniejsze pytanie – czy gdyby nie doszło do ujawnienia w mediach nagrań z komisariatu we Wrocławiu, to czy w ogóle doszłoby do ukarania winnych?
Źródło: Onet
Mateusz Baczyński Dziennikarz Onetu