Na światło dzienne wychodzą kolejne fakty związane ze śmiercią na komisariacie Igora Stachowiaka. Policjanci już podczas zatrzymania na wrocławskim rynku dobrze wiedzieli, że mężczyzna od ponad miesiąca był poszukiwany. Ponadto z dokumentów, do których dotarł Onet, wynika, że Stachowiak był wcześniej wielokrotnie karany.
Dziennikarze Onetu widzieli nieznane dotąd dokumenty i raporty o zatrzymaniu 15 maja 2016 roku we Wrocławiu przez policję Igora Stachowiaka, a także fakty z jego trudnej przeszłości.
Pokazują one jak bardzo złożona, wbrew pierwszym reakcjom opinii publicznej, jest ta tragiczna historia, w której jedynie bezsprzecznym faktem jest przekroczenie uprawnień przez policjantów, którzy używając wielokrotnie paralizatora na komisariacie, znęcali się nad zatrzymanym.
„Policjanci znali tożsamość Stachowiaka. Mieli nakaz jego zatrzymania”
O całej sprawie zrobiło się głośno po reportażu „Superwizjera” TVN. Pokazano tam m.in. fragmenty nagrania, z którego wynikało, że Stachowiak został pomylony z innym mężczyzną, który wymknął się funkcjonariuszom. Policja tuż po emisji szybko temu zaprzeczyła, wydając komunikat, że Stachowiak był poszukiwany.
Onet dotarł do odczytów z Krajowego Systemu Informacji Policji (KSIP), w którym tego tragicznego dnia policjanci dokonywali sprawdzenia zatrzymanego mężczyzny na wrocławskim rynku. Jak wynika z raportów sporządzanych przez Komendę Główną Policji na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, funkcjonariusze już o godz. 6:12 dokonali pierwszego sprawdzenia w KSIP Igora Stachowiaka, który okazał się poszukiwany od ponad miesiąca przez Komendę Policji Wrocław-Grabiszynek.
Z dokumentów wynika, że 31 marca 2016 roku Igor Stachowiak został wprowadzony do bazy KSIP jako poszukiwany „w celu ustalenia miejsca pobytu w sprawie prowadzonej przez Prokuraturę Rejonową Wrocław-Stare Miasto z art. 286 par. 1 kk, tj. zarzutu oszustwa”.
Kolejnego sprawdzenia w KSIP dokonano – według raportu – o godz. 6:33 już na Komisariacie Wrocław-Stare Miasto. Zatem policjanci wykonujący czynności zarówno na wrocławskim rynku, jak i na komisariacie doskonale wiedzieli, kim był zatrzymany młody mężczyzna.
Potwierdza to w rozmowie z Onetem rzecznik KGP. – Początkowo patrol otrzymał zgłoszenie, że jakiś mężczyzna na rynku dziwnie się zachowuje i może być poszukiwany. Gdy dotarli na miejsce, już po krótkim czasie znaleźli w jego torbie dowód osobisty, szybko zweryfikowali jego tożsamość. Okazało się, że był poszukiwany przez prokuraturę – tłumaczy Mariusz Ciarka.
„Nieznana przeszłość Igora Stachowiaka”
Onet dotarł także do akt, wyroków oraz analiz prokuratorskich spraw, które były w ciągu ostatnich lat prowadzone przeciwko Igorowi Stachowiakowi. A lista spraw jest długa. Są w wśród nich m.in. handel marihuaną, pobicie, kradzież, nękanie czy stosowanie gróźb karalnych. Stachowiak był też kilkukrotnie karany, jak również miał przydzielony dozór kuratorski.
Jak wynika z akt prokuratorskich – Stachowiak w przeszłości brał też udział w bójce z policjantami. W czerwcu 2013 roku wraz z dwójką kolegów wszczął awanturę na stacji benzynowej we Wrocławiu. Kiedy na miejsce przyjechała policja, Stachowiak zaczął się szarpać z ochroniarzami i funkcjonariuszami.
„Wymieniony stawiał opór, szarpał się, wyrywał, próbował kopać i zadawać ciosy (wg relacji jednego z ochroniarzy kopnął go w okolice uda) […] Wg relacji jednego z funkcjonariuszy Igor Stachowiak uderzył go łokciem w klatkę piersiową, jak usiłował się wyrwać podczas zakładania mu kajdanek. Okoliczności tej nikt poza nim nie potwierdził, to znaczy z zeznań ochroniarzy i pracowników stacji wynika, że akcja była dynamiczna i nie zauważyli tego faktu” – czytamy w analizie akt spraw Stachowiaka sporządzonej przez prokuraturę, którą widzieliśmy.
„Stachowiak w 2013 r. miał zostać pobity przez policjantów i rażony z paralizatora”
Sam Stachowiak zeznał, że w trakcie tej interwencji w 2013 r., jak i później na komisariacie został brutalnie potraktowany przez policjantów. Wywiad w tej sprawie zrobili z nim lekarze, którzy przeprowadzali obdukcję.
„Gdy siedział w samochodzie, na tylnym siedzeniu i ręce miał skute kajdankami z tyłu, to jeden z funkcjonariuszy policji latarką z paralizatorem raził go prądem po rękach i po nogach. […] Następnie został zabrany na komisariat policji, gdzie jeden z funkcjonariuszy uderzał go książką po twarzy, kopał go obutą nogą po klatce piersiowej, w trakcie kopania prawdopodobnie uderzył głową o ścianę, również raził prądem z paralizatora” – czytamy w wywiadzie lekarskim zamieszczonym w opinii sądowo-lekarskiej. W dokumencie tym specjalista medycyny sądowej stwierdził m.in., że obrażenia, których doznał Stachowiak powstały „od działania narzędzi tępych, tępokrawędzistych i mogły powstać w czasie i okolicznościach podanych przez osobę badaną”.
Ostatecznie śledztwo zostało umorzone przez prokuraturę. Nie podano jednak uzasadnienia.
„Czynny narkoman; zawiadomienie rodziny”
Z kolei w 2014 roku prokuratura wszczęła postępowanie przeciwko Igorowi Stachowiakowi ws. nękania na wniosek… jego ojca Macieja Stachowiaka. „Z zawiadomienia […] wynikało, że Igor od pięciu lat jest czynnym narkomanem, stwarza on realne zagrożenie dla domowników (rodzice i brat), jest agresywny, nie kontroluje swoich zachowań, chciał też targnąć się na życie, kradł z domu, nie chce, aby z nimi mieszkał, więc nakazali mu opuszczenie mieszkania. Od tego czasu nachodzi ich, dobija się do mieszkania, wysyła smsy z prośbą o pomoc i ratunek, zakłóca im spokój i normalne życie” – podano w analizie akt.
Igor Stachowiak zeznał, że nie wie, dlaczego ojciec złożył na niego zawiadomienie i nie jest z nim w konflikcie. Wyparł się też zarzutów dotyczących nękania i zaprzeczył jakoby miał problemy z narkotykami. Ostatecznie prokurator postanowił o umorzeniu postępowania ze względu na „brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa”.
Mateusz Baczyński i Andrzej Gajcy Dziennikarze Onetu