Zdaniem rządowych prawników Mariusz Błaszczak chce nadać sobie kompetencje, do których nie ma prawa. Rządowe Centrum Legislacji krytykuje projekt ustawy powołującej Biuro Nadzoru Wewnętrznego przy MSW. Protestuje też związek zawodowy policjantów: – Minister miałby praktycznie całkowitą kontrolę nad komendantami – ostrzega Andrzej Szary z NSZZ Policjantów.
W zamyśle Biuro Nadzoru Wewnętrznego ma się zająć wszelkimi nieprawidłowościami w pracy służb mundurowych, w tym przypadkami łamania prawa czy naruszenia etyki zawodowej. Miałoby również weryfikować kandydatów na wyższe stanowiska w policji, Państwowej Straży Pożarnej, Straży Granicznej i BOR.
Co istotne, BNW mogłoby prowadzić czynności operacyjno-rozpoznawcze, jak obserwacje, podsłuchy, pozyskiwanie danych telekomunikacyjnych, pocztowych czy internetowych.
– Służby muszą działać w sposób przejrzysty, a minister musi mieć nad nimi realny, a nie teoretyczny nadzór. Nowe przepisy pozwolą na lepszą kontrolę i zarazem usprawnią funkcjonowanie formacji podległych MSWiA – przekonywał Mariusz Błaszczak, uzasadniając w ten sposób powołanie nowej służby.
RCL: minister nie może sprawować takiego nadzoru
Ten pomysł krytykuje jednak Rządowe Centrum Legislacji, które w obszernych analizach wypunktowało nieprawidłowości. Najważniejsza: nowo powołana komórka miałaby wspomagać ministra w sprawowaniu nadzoru nad funkcjonariuszami podległych mu służb oraz pracownikami zatrudnionymi w tych służbach, ale do takiego nadzoru zwyczajnie nie ma prawa.
BNW byłoby też wyposażone w uprawnienia, których minister nie ma. Chodzi m.in. o wgląd do materiałów prowadzonych czynności operacyjnych w poszczególnych służbach. „Zgodnie z przepisami ustawy o policji nadzór na realizacją tych czynności sprawują sąd i prokurator, a nie minister właściwy do spraw wewnętrznych” – czytamy w analizie RCL.
Poważne wątpliwości budzi również to, iż BNW mogłoby prowadzić własne czynności operacyjne. Dlaczego? Bo z formalnego punktu widzenia nie byłaby nową służbą, a jedynie organem wspomagającym ministra. Natomiast sam minister nie jest organem ścigania i nie ma uprawnień dochodzeniowo-śledczych.
To jednak nie koniec zastrzeżeń. RCL zwraca uwagę, że kompetencje szefa BNW miałyby być podobne do tych, które ma np. Komendant Główny Policji. Tymczasem nie przewidziano żadnej odpowiedzialności (poza dyscyplinarną) za działania biura i jego dyrektora (takiej, jaką ponosi właśnie KGP).
„To niedopuszczalne w demokratycznym kraju”
Eksperci, z którymi rozmawiał Onet, uważają, że tego typu służba byłaby ewenementem w państwach demokratycznych.
– Politycy nie są od tego, żeby nadzorować działania operacyjne. Cywilny nadzór ministra nad służbami powinien dotyczyć powoływania szefów tych służb i nakreślania kierunków działania. Tyle. Tak naprawdę w normalnym, demokratycznym kraju, tego typu mechanizmy, które chce przeforsować szef MSW, są niedopuszczalne – podkreśla w rozmowie z Onetem dr Krzysztof Liedel, ekspert w zakresie terroryzmu międzynarodowego z Collegium Civitas.
– Służby powinny być niezależne i apolityczne. Myślę, że przez te wszystkie lata, od 1989 roku, właśnie do tego zmierzaliśmy. Pomysł, według którego polityk ma nadzorować i ingerować bezpośrednio w działanie służb jest nielogiczny i pozbawiony sensu – dodaje.
Tego samego zdania jest Paweł Wojtunik, były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Centralnego Biura Śledczego. – Od wielu lat panuje słuszna tendencja, aby w służbach tworzyć komórki do spraw wewnętrznych. Ale to są komórki w tych instytucjach. Natomiast, jeżeli to będzie usytuowane w ministerstwie, to będzie po prostu namiastka SB – podkreśla.
– To będzie służba podległa ministrowi, która będzie się zajmowała dostarczaniem mu materiałów obciążających komendantów i funkcjonariuszy. Ponadto będzie dublowała prace Biura Spraw Wewnętrznych, a także Centralnego Biura Antykorupcyjnego – dodaje.
Wojtunik zaznacza też, że możliwość ingerencji ministra w pracę operacyjną służb jest kuriozalna. – Jeśli ode mnie – jako szefa CBŚP – jakiś minister zażyczyłby sobie materiałów ze sprawy, to by ich nie dostał. A teraz nie będzie musiał ich sobie nawet zażyczyć, bo po prostu założy sobie swoją sprawę. Tak że trzeba się na coś zdecydować – albo się godzimy na apolityczny model służb, albo pozwalamy bawić się ministrom w pracę operacyjną – argumentuje.
„Minister będzie miał pełną kontrolę nad komendantami”
Przeciwko powstaniu Biura Nadzoru Wewnętrznego protestuje też związek zawodowy policjantów. – Jesteśmy bardzo krytycznie do tego nastawieni, bo BNW będzie miało większe uprawnienia niż jakikolwiek organ kontrolny w innych służbach. Jest to kolejny przykład na upolitycznianie wszystkich służb mundurowych – mówi Andrzej Szary z NSZZ Policjantów.
Przekonuje też, że kompetencje, które są zapisane w projekcie ustawy o BNW są tak szerokie, że dają ministrowi praktycznie pełną kontrolę nad komendantami poszczególnych służb. – Tak naprawdę minister będzie kierował służbami za pośrednictwem Inspektora Nadzoru Wewnętrznego (szef BNW – przyp. red.) – ostrzega.
– Przyjęte rozwiązania pochodzą chyba z poprzedniego systemu, gdzie kontrola, inwigilacja i szukanie haków na funkcjonariuszy i ich rodziny było normą. BNW będzie trzęsło policją, strażą pożarną, strażą graniczną i Biurem Ochrony Rządu. W naszej ocenie ten projekt jest całkowicie nie do zaakceptowania – konkluduje.
Co na to MSWiA? Na nasze pytania dotyczące wątpliwości wokół utworzenia BNW otrzymaliśmy jedynie krótką odpowiedź informującą, że projekt ustawy zostanie skierowany na jedno z najbliższych posiedzeń Stałego Komitetu Rady Ministrów. Następnie, po posiedzeniu Rady Ministrów i jego przyjęciu, zostanie przekazany do Sejmu.
Mateusz Baczyński Dziennikarz Onetu