„Dziesiątego mamy przesrane”. Wywiad z policjantem zabezpieczającym miesięcznice smoleńskie

ilustracja

Miesięcznice smoleńskie stały się bardzo emocjonalnym wydarzeniem. W stolicy dochodzi do burzliwych manifestacji, z ust polityków i obywateli padają ostre słowa, a zabezpieczający zgromadzenie policjanci nierzadko traktowani są jako narzędzie w rękach partii. „Zomowcy”, „Milicja” i „ORMO”, to tylko niektóre obelgi, z jakimi dziesiątego dnia każdego miesiąca muszą spotykać się policjanci zabezpieczający obchody.

Marianna Fijewska, Wirtualna Polska: Od stycznia ty i twoi koledzy z komendy zabezpieczacie miesięcznice smoleńskie. Jaki jest wasz stosunek do służby tego dnia?

Zdążyliśmy się już trochę uodpornić i zdajemy sobie sprawę z tego, co nas czeka, ale każdy wie, że to najgorszy dzień miesiąca. Trzeba nastawić się, że nie będzie łatwo i przejść przez to z zaciśniętymi zębami. Co tu dużo mówić, dziesiątego mamy przesrane.

Co jest najgorsze podczas zabezpieczania miesięcznicy?

Chyba fakt, że wszędzie są dziennikarze, którzy tylko czekają, aż ktoś wyprowadzi nas z równowagi do tego stopnia, że będziemy musieli podjąć interwencję. Później z kolegami oglądamy się na nagraniach, a w sieci krążą komentarze, że kogoś pałujemy. Po każdej miesięcznicy do komendy wpływają też skargi personalne, do konkretnych funkcjonariuszy, że w jakiś sposób nadużyli swojej władzy, co jest kompletnym nieporozumieniem, bo my interweniujemy tylko wtedy, kiedy ktoś zakłóca porządek i musimy podjąć działania.

Co dokładnie znaczy, że ktoś zakłóca porządek?

Według 52 artykułu „Kodeksu wykroczeń”, karze aresztu do 14 dni lub karze grzywny podlega ten, kto usiłuje przeszkodzić w przebiegu legalnego zgromadzenie. A miesięcznice smoleńskie są legalne. My musimy zainterweniować, kiedy ktoś zachowuje się tak głośno, że zakłóca Marsz Pamięci, albo w złośliwy czy obraźliwy sposób zaczepia uczestników miesięcznicy. Powinniśmy interweniować, gdy ktoś wyzywa Kaczyńskiego, bo to jest obraźliwe, gdy ktoś krzyczy „Do kościoła! Do kościoła!”, bo to jest złośliwe. Powinniśmy zainterweniować, gdy gra na trąbce, bo zachowuje się za głośno, ale nie możemy interweniować, gdy ktoś buczy. Rozumiesz? Buczenie już nie jest wykroczeniem, bo nie wiadomo, co się stało, że obywatel sobie buczy.

A kiedy ktoś Was obraża, możecie interweniować?

Kiedy ktoś obraża całą formację, jaką jest policja – nie. Nie możemy nic zrobić, kiedy uczestnicy kontrmanifestacji krzyczą „Gestapowcy”, „Zomowcy!”, „Milicja!”, bo obrażają całą policję. Gdyby jednak ktoś zwrócił się bezpośrednio do mnie, mam prawo zareagować, bo jest to obraza funkcjonariusza, choć ludzie rzadko wyzywają nas personalnie.

Z jakimi obelgami najczęściej się spotykasz?

Najczęściej krzyczą do mnie „Historia was rozliczy!”. Patrzę na nich wtedy i nie robię nic. Nawet jeśli jest taka sytuacja, że mogę, to wolę się wstrzymać. Koledzy tak samo, bo każda interwencja niesie za sobą szum medialny i skargi. Dlatego, jeśli interweniujemy, to naprawdę z konieczności i ostateczności. Lepiej przełknąć jakąś obelgę i nie mieć później kłopotów. Po prostu chronić swój tyłek.

Jak wygląda taka interwencja?

Opiszę ci przykładową, z sierpnia. Jeden z sympatyków Obywateli RP zachowuje się bardzo głośno, chyba właśnie krzyczy coś w stylu „Do kościoła, do kościoła!”. Kolega wchodzi w tłum, żeby go wyprowadzić, co nie jest takie proste, bo najpierw musi się do niego przedrzeć, przedstawić, poinformować obywatela, jakie narusza prawo, poprosić o samodzielne wyjście z tłumu, a jeśli to nie zadziała, ma prawo wyprowadzić go siłą. No więc, kolega idzie w tłum i zaczyna mówić, a stojący naokoło ludzie buczą jak najgłośniej, żeby zagłuszyć kolegę i żeby ten, kto zakłóca porządek mógł powiedzieć, że nie wiedział, co robi źle, bo nie został odpowiednio pouczony, bo nic nie słyszał.

Co się dzieje dalej?

Więc idziemy pomóc koledze, bierzemy chłopa pod ręce i wyprowadzamy, a ludzie w tłumie go łapią i trzymają za co się da, więc my ich odczepiamy… Na ostatniej miesięcznicy, podczas takiej interwencji, ktoś mnie uderzył. Nie mogłem nic zrobić, bo nawet nie wiedziałem, kto to był. Koniec końców, jak wyprowadzimy takiego człowieka z tłumu, to musimy znaleźć najbliższą ścianę, czy płot i tam go wylegitymować, żeby nam nie uciekł, a zewsząd zbiegają się kamery. Później oglądamy swoje bezradne twarze w mediach i na portalach społecznościowych, czytając, jacy to z nas zomowcy.

Uważasz, że policja w Polsce ma za małe prawa?

Tak mi się wydaje. Musimy stać i z kamiennymi twarzami patrzeć, jak nas wyzywają. Zwykły obywatel ma większe prawa, niż my.

Może dlatego, że za PRL-u milicja miała te prawa nieograniczone. Nikt by nie chciał, żeby te czasy wróciły.

Oczywiście, ale wydaje mi się, że poszliśmy za bardzo w tę drugą stronę. Zobacz, w Stanach Zjednoczonych, podczas zatrzymania samochodu, obywatel nie ma prawa z niego wysiąść, ani zdjąć rąk z kierownicy, a jeśli to zrobi funkcjonariusz może użyć broni. To są dwa różne światy.

Co cię najbardziej wkurza w miesięcznicach smoleńskich?

Że to jest tak samo chore po obu stronach. Za barierkami są ludzie, którzy bardzo chętnie wykrzykują hasła o demokracji i wolności, ale nie pozwalają Kaczyńskiemu organizować miesięcznic smoleńskich. Przed barierkami są za to ludzie, którzy chcą uczcić pamięć ofiar, więc uczestniczą w akcie religijnym, jakim podobno jest miesięcznica. Ale nie rozpoczynają i nie kończą jej w kościele, tylko maszerują pod pałac prezydencki i robią z tego akt polityczny. Ogromna hipokryzja, to mnie najbardziej wkurza.

Jakie są twoje poglądy polityczne?

Nie jestem za PiS-em, nie jestem za KOD-em, nie jestem za PO. Jestem za zupełnie inną partią. Za dużo się napatrzyłem… Aha, i wiesz co mnie jeszcze wkurza? Że państwo tyle za to płaci. My dostajemy jakiś ohydny prowiant… ale już nie mówię o jedzeniu dla policji. Można by zrobić dużo dobrego za te pieniądze, które idą na zabezpieczenia miesięcznicy. Zobacz, to jest mobilizacja tylu funkcjonariuszy z regionu, rozstawianie tych głupich barierek, które swoją drogą są z komendy w Wrocławia, więc najpierw trzeba je stamtąd przetransportować do Warszawy, a to też kosztuje.

Czy twoim zdaniem policja, jako formacja rządowa, się upartyjniła?

Absolutnie nie. Funkcjonariusze podczas służby muszą być apolityczni, wiadomo jednak, że każdy z nas ma swoje poglądy, ale nie dostrzegam, żeby moi przełożeni byli jakkolwiek stronniczy, żeby dawali nam jakieś specjalnie wytyczne, albo mówili, że mamy być bardziej przychylni jednej ze stron.

Czy przez ostatnie wydarzenia polityczne twój stosunek do służby jakoś się zmienił?

Pamiętam, jak zaczynałem pracę w policji. Zdałem egzaminy, przeszedłem testy sprawnościowe i byłem z siebie cholernie dumny. Teraz coraz częściej żałuje, że nie wyjechałem do pracy za granicę. Zarabiałbym bez porównania więcej, nie musiałbym wysłuchiwać, że kogoś pałuję, i że jestem milicjantem. Czasami się zastanawiam, czy nie uciec od tego całego syfu. Bardzo bym chciał, żeby ludzie zrozumieli, że my jesteśmy na miesięcznicach tylko z jednego powodu – żeby dbać o ich bezpieczeństwo.

Co Cię najbardziej zaskoczyło podczas zabezpieczania miesięcznicy?

To, że Kaczyński jest dużo niższy w rzeczywistości, niż na zdjęciach, ale chyba bardziej zawzięty. Nie wiem, czy on się tych ludzi choć trochę boi…

Myślisz, że jakby was tam nie było, to ludzie by go zaatakowali?

Nie wiem, czy zaatakowaliby konkretnie jego. Myślę, że bardziej siebie nawzajem. Raz, kiedy nas obrażali, pomyślałem, co by się stało, gdybyśmy stamtąd poszli, usunęli barierki, zostawiając jedną i drugą stronę, sam na sam. I wyobraziłem sobie stado dzików, które biegną na siebie nawzajem… bo to by dokładnie tak wyglądało. I wiesz co? Przez moment mi się ta wizja spodobała, bo gdyby zaczął się prawdziwy dym, może ludzie doceniliby naszą pracę.