Aspirant sztabowy Adam Rakowski pełni służbę w Policji od 45 lat, z czego większość jako funkcjonariusz ruchu drogowego. Kim jest na co dzień?
Asp. sztab. Adam Rakowski to policjant „z krwi i kości”. W Policji spędził już 45 lat swojego życia i chociaż mógłby już przejść na w pełni zasłużoną emeryturę, na razie nawet o tym nie myśli. Jest najstarszym funkcjonariuszem ruchu drogowego w Polsce. Na co dzień to jednak nie tylko mundurowy, ale przede wszystkim kochający ojciec, mąż i dziadek. Jak sam często wspomina – żonę Małgorzatę kocha ponad wszystko, dla córki Karoliny zrobiłby wszystko, a każdą wolną chwilę stara się spędzać w rodzinnym gronie z wnukami – Mikołajem i Zuzanną. Od wielu lat dba także o swoją pasję, którą są konie. Osiągał sukcesy w powożeniu. Z kobyłą Zarią tworzyli idealnie zgrany duet. Luzakiem była wówczas jego córka Karolina. Jak wspomina – Zaria i ojciec bezgranicznie sobie ufali, a ona (Karolina) ojcu, chociaż czasami podczas zawodów wydawało jej się, że oboje postradali zmysły. Zasłynęli przejazdami na granicy ryzyka i bezpieczeństwa. Zazwyczaj kończyły się one najlepszymi wynikami, a każdorazowo były bardzo widowiskowe dla publiczności.
Swoją pasją zaraża nie tylko znajomych, ale przede wszystkim wnuki. Od najmłodszych lat uczy je pokory, systematyczności i tego, że sukces nie przychodzi sam. Jego najbliższa rodzina podkreśla nacisk jaki pan Adam kładzie na więzi. Zdecydowanie łamie stereotyp policjanta, który po służbie jest oschły, zimny i bezwzględny. Obrazują to także zdjęcia, które zamieszczamy w albumie artykułu.
Koledzy, którzy pełnią z nim służbę wołają na niego „Dziadek”. Nie wyobrażają sobie dnia, kiedy zabraknie go w szeregach gnieźnieńskiej Policji. Jak mówią – będą tęsknić nie tylko za jego charakterystycznym wąsem, ale także poczuciem humoru i charakterem. Kiedy trzeba jest bezwzględny, ale ogólnie to sympatyczny policjant, którego widok i podejście do służby raczej wywołuje uśmiech na twarzy i nigdy nikomu nie odmawia pomocy.
Panu Adamowi życzymy, aby pozostałe lata w służbie były równie udane jak wszystkie poprzednie.
tekst: Andrzej Bukowski