Tak, dokładnie, jak napisałam. Mam dość obrażania policjantów. Od sześciu lat są poniżani, opluwani, lżeni, wyzywani i to z każdej strony. Bo wlepił mandat, bo zatrzymał za brak maseczki, bo wylegitymował, albo po prostu istniał. Policjanci wykonują na co dzień ciężką pracę, pełną stresu, w różnych godzinach, w święta, Sylwestra, nowy rok i w urodziny swojej córeczki.
Guzik mnie obchodzą hejty, jakie posypią się na mnie za ten felieton. Ale nie mam zamiaru dłużej milczeć wobec tego co się dzieje. Czarę goryczy przelało we mnie to, co było komentowane w minioną niedzielę na Twitterze, zwłaszcza po zajściach w Głogowie. Tam, jeśli ktoś nie wie, policjant przywalił pałą jednej paniusi. Bo paniusi wydawało się, że można od tak sobie napluć na policjanta, kopnąć go i nawyzywać. Rozwyło się natychmiast towarzystwo na cały Twitter, że gestapo, że ZOMO, że grom wie co jeszcze – pisze Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska w artykule zatytułowanym: „Słowo po niedzieli: Dość mam obrażania Policji”.
(…)
Policjanci wystarczająco długo znosili obelgi, poniżania, opluwania, wyzwiska. Nie wiem, jak oni to znoszą, bo nawet ja już mam tego dość. I co gorsza, obrywają z każdej strony. Zareagują, jest wycie. Nie zareagują, też jest wycie. Policjant, to przedstawiciel państwa polskiego. Plując na policjanta, pluje się na państwo polskie. I każdy słowny lub fizyczny atak na policjanta powinien być karany. Adekwatnie do przewinienia. Nie znaczy to, że policjantom wolno wszystko, bo tak nie jest. Ale to też nie znaczy, że byle łachudra ma wydzierać mordę na człowieka, który pierwszy będzie jej bronił w razie zagrożenia życia lub zdrowia.
Policjant to nie jest aktywista, który jak chce to zrobi, a jak mu się nie chce, to nie zrobi. Policjant to też nie urzędnik, który może zanieść papiery do pokoju obok, a najlepiej do radcy prawnego, gdzie będą kisły przez trzy miesiące. Policjant to też nie muzyk estradowy, ani szef kuchni. Policjant wykonuje polecenia i rozkazy swoich przełożonych. Po prostu. Zaś przełożeni policjantów wykonują polecenia ich przełożonych. To specyficzna forma pracy, podobnie jak ta w straży pożarnej, w straży granicznej i w wojsku. Jest wydane polecenie, to się go wykonuje.
W minioną niedzielę, w Głogowie, jeden policjant przywalił pałą paniusi, której się wydawało, że można na policjanta napluć i go kopać. Przekonała się, że jednak nie można. Życzę tej paniusi surowej kary, aby zapamiętała raz na zawsze, że ma się stosować do poleceń Policji w miejscu publicznym. Tak jak każdy normalny człowiek stosuje się do poleceń policjanta kierującego ruchem, gdy są wyłączone światła. W tym samym Głogowie Policjanci w innym miejscu zostali zwyzywani wulgarnie, bo – jak twierdzili cywile, utrudniali im poruszanie się po mieście. Tylko, że ta drobna grupa ludzi liczyła co najmniej kilkadziesiąt osób, szła z megafonem i wyzywała policjantów. Taki tam rodzinny spacerek. Tylko wózeczków dziecięcych zabrakło. (…)