„Policjant za narażenie życia w twojej obronie otrzymuje 2400 zł. Za ile naraziłbyś swoje?” Plakat tej treści widnieje w Opolu, podobne billboardy można spotkać w innych polskich miastach.
Anna Pawlak: Ta akcja to krzyk rozpaczy?
Benedykt Nowak, przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów w Opolu i wiceprzewodniczący Zarządu Głównego: Teraz ciężko się przebić z informacją, ona musi nie tylko być konkretna, ale także zainteresować odbiorcę, dlatego przygotowaliśmy dość wymowne, drastyczne billboardy [na jednym z nich policjant drogówki przykrywa ofiarę wypadku workiem, na plakacie widnieje napis „Nasz długi weekend…” – przyp. red.]. Akcja billboardowa, która została sfinansowana z naszych składek, ma na celu zwrócenie uwagi społeczeństwa, wywołanie przeświadczenia, że należy zmienić policję, doinwestować ją, poprawić skuteczność, bo wszyscy przecież chcemy żyć w bezpiecznym kraju.
Może nie jest to krzyk rozpaczy, bo aż tak tragicznie nie jest, ale niestety coraz więcej problemów w policji napotykamy. Ostatnio głośno było o policjantach znad morza, którzy poszli na zwolnienie lekarskie, bo byli przeciążeni pracą, bardzo wiele od nich wymagano. To nie jest odosobniony przypadek, tak się dzieje w bardzo wielu jednostkach, także w województwie opolskim, np. w Brzegu. Policjanci są po prostu przeciążeni, nakłada się na nich coraz więcej zadań, wymaga się wyników, które się skrupulatnie sprawdza. Za tym wszystkim nie idzie jednak zasilenie osobowe, mamy bardzo duże braki kadrowe, które szczególnie widoczne są w podstawowych komórkach, czyli ogniwach patrolowo-interwencyjnych.
W 2012 roku zmieniono uprawnienia emerytalne policjantów. Zmieniono możliwość przejścia na emeryturę z 15 na 25 lat służby, dołożono wiek 55. lat. Wtedy wszyscy politycy mówili nam, że chodzi o oczekiwania społeczne. Nam też chodzi o oczekiwania, tylko tym razem w drugą stronę.
Dlaczego teraz?
– Od ostatniej ustawy modernizacyjnej, czyli od 2009 roku, nie było większych nakładów na policję ani znaczących podwyżek, przez te lata stoimy w miejscu, chociaż nastąpił bardzo szybki wzrost gospodarczy.
Druga sprawa to oszczędności przy przyjęciach: przez kilka lat było tak, że np. na Opolszczyźnie planowano przyjąć 200 osób, a przyjmowano 70, bo szkoły nie dawały rady tylu policjantów przeszkolić, bo były oszczędności itd. Do tego dochodzą wysokie wymagania wobec kandydata – to musi być uniwersalny żołnierz, musi mieć nienaganne zdrowie, posiadać ogólną wiedzę, znać się trochę na polityce, musi być sprawny fizycznie i przede wszystkim przejść test psychofizyczny Multiselect, który jest głównym sitem przy naborze kandydatów, oraz rozmowę z psychologiem.
Kolejna sprawa to otwarcie granic, możliwość pracy na terenie unii, gdzie zarobki są bez porównania wyższe, w związku z czym młodzi ludzie wybierają to, co dla nich lepsze. Stanęliśmy w miejscu, brakuje kandydatów. To znaczy, jeżeli mamy w Opolu 100 miejsc, to zgłasza się 200 kandydatów. Tyle że z tej grupy tylko czterdziestu albo trzydziestu spełnia wszystkie wymagania, o których wspomniałem. To jest problem, bo kilka lat temu na tych 100 miejsc mieliśmy 400 kandydatów, wtedy osiemdziesiąt osób spokojnie można było wybrać.
Z tego wynika, że albo tylko pasjonaci wstępują do policji, albo ludzie, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Wabika do służby nie ma
– Zgadzam się. Pan minister się obraził, gdy powiesiliśmy pierwszy banner, bo widnieje na nim informacja, że policjant miesięcznie zarabia 2400 zł, a to jego zdaniem nieprawda, bo 2800 zł. Tyle że ta druga kwota to średnia z całego roku z nagrodą roczną, z mundurówką, ze wszystkimi dodatkami. My mówimy o pensji, jaką policjant dostaje miesięcznie na konto, to informacje na podstawie pasków z wypłaty.
Jeżeli, tak jak pani mówi, to nie będzie jakiś pasjonat, któremu służba śniła się po nocach i który marzy o mundurze, to nie przyjdzie do tej pracy, bo 3 tysiące złotych zarobi w jakimś przedsiębiorstwie, przyuczy się na wózkach widłowych, nawet w handlu zarobki na początek wynoszą 2,5–3 tys. zł.
Ostatnia proponowana podwyżka dla najmniej zarabiających policjantów chyba podzieliła środowisko? Powstał mem, na którym przełożeni mówią policjantom, że podwyżka jest dla nowych, bo nikt nie chce pracować za tyle co oni
– Ma pani rację. My, jako związek, obawiamy się, żeby nam to nie zachwiało tzw. siatki płac. Wiadomo, że jeśli ktoś wziął na siebie większą ilości obowiązków, np. został dzielnicowym czy detektywem, to trzeba go zachęcić nie tylko do kształcenia się, ale trzeba dać mu więcej uposażenia niż temu, który jest posterunkowym na podstawowym stanowisku.
Jeżeli ministerstwo myśli, że wpompuje w dwie, trzy grupy środki finansowe i nagle się okaże, że policjant na drugiej grupie zarabia więcej niż dzielnicowy, to staje się to po prostu demotywujące. Nikt nie będzie chciał iść wyżej, a wręcz przeciwnie, dzielnicowy napisze raport, że on chce być na podstawowym stanowisku, gdzie po ośmiu godzinach służby sporządza notatkę, wiesza czapkę, idzie do domu i nic go nie zajmuje, w przeciwieństwie do osób na wyższych stanowiskach. W tej sprawie wysłaliśmy do ministerstwa zaproszenie do rozmów, ale odpowiedzi niestety nie mamy.
Na forach policyjnych widać ogromną frustrację nie tylko z powodów zarobków. Policjanci np. cytują nadinsp. Jana Lacha, zastępcę komendanta głównego policji, który zapewnia, że nikt nikogo nie rozlicza za ilość wystawionych mandatów
– Dostałem od policjantów z ruchu drogowego cztery płachty do rozliczenia się ze służby. To są cztery strony formatu A4 pisane maczkiem, ok. 300 rubryk, w których policjant po każdej służbie musi wpisać, kogo legitymował, komu dał mandat, kogo pouczył, jakim samochodem ta osoba jechała, czy osobowym czy ciężarowym, czy poniżej czy powyżej 3,5 tony, a mówi się o tym, że nie ma statystyk.
Proszę sobie wyobrazić, że jest siedemnastu policjantów w ruchu drogowym, każdy wypełnia codziennie takie płachty, kierownik musi zliczyć to wszystko, zrobić z tego analizę i wysłać do Warszawy. Nie bardzo rozumiem, co to ma wspólnego z bezpieczeństwem na drodze.
Słyszał pan o przypadkach w Opolu, gdy nowi policjanci po tygodniu rezygnują ze służby? Rekordzista miał zrezygnować po czterech dniach.
– Takie przypadki są, z każdej grupy po kilka, kilkanaście osób – zależy od liczebności grupy – rezygnuje albo jeszcze w trakcie szkolenia, albo po pierwszych działaniach. Praca nie jest łatwa, nakłada się sporo obowiązków na policjantów, którzy nie są należycie zmotywowani. Do tego dochodzą nowe warunki przejścia na emeryturę, policjant musi pracować do 55. roku życia. Jeśli zaczyna służbę zaraz po liceum, to przed nim 35 lat pracy w policji.
Przyjąłem się do służby 1 stycznia 1991 roku. Ponieważ praca ta wciąż daje mi satysfakcję, dalej to robię. Gdybym jednak był na pierwszej linii, to z pewnością nie dałbym rady. Jak odchodziłem do związków zawodowych z zespołu detektywów, odeszły ze mną trzy osoby, które miały tyle służby co ja, ale nie miały perspektyw na rozwój poza tą pierwszą linią. Mieli po 21 lat służby, wypalili się, więc odeszli na emeryturę. W ocenie nas, starych doświadczonych policjantów, jeżeli nowy policjant w połowie dystansu nie zostanie jakimś kierownikiem albo naczelnikiem, to nie da rady przepracować tylu lat na ulicy, to jest niemożliwe. Ta perspektywa ludzi przerasta. Teraz w policji może połowa to pasjonaci, większość patrzy na realia, konto w banku, perspektywy rozwoju.
Pewnie nie pomaga też fakt, że policjanci wykorzystywani są np. do zabezpieczeń miesięcznic smoleńskich. Ostatnio policjanci z Katowic postanowili się przeciwko temu zbuntować
– Jesteśmy z natury apolityczni, ale policjanci mają swoją moralność, widzą pewne rzeczy, interesują się polityką, jest im ciężko. Muszą wykonywać polecenia, to jest ich zadanie, ale nie robią tego z przekonaniem, że jest to dobra robota np. w takich sytuacji jak pani wspomniała. Ale takie poczucie dają też inne sytuacje, jak np. policjant otrzymuje polecenie z sądu rodzinnego, że musi odebrać dziecko matce, która jest niewydolna wychowawczo; to też jest dylemat moralny. Musimy wykonywać takie zadania chociaż nie zawsze zgadzają się one z naszym światopoglądem.
Czujecie jakiekolwiek wsparcie społeczne w tej akcji?
– Treść jednego z billboardów, który pokazuje kiboli, brzmi „Kto was obroni, jak przyjdą oni?” Pod spodem widnieje napis „Brak chętnych do służby w policji”. Wciąż większość społeczeństwa postrzega policję jako aparat represji, więc nie oczekujemy wielkiej miłości ze strony społecznej, niemniej jednak chcielibyśmy, żeby społeczeństwo czuło się bezpiecznie. Od ochrony nas, od wymyślania rozwiązań, które nam pomagają, jest rząd, ministerstwo, oni powinni zadbać o służby, dlatego przede wszystkim z tej strony oczekujemy reakcji.