Rośnie liczba ataków na policjantów.

ilustracja

Żeby wyeliminować ataki na funkcjonariuszy, potrzebna jest społeczna kampania. Apelują o nią policyjne związki.
Nożem, siekierą, metalowym prętem, łomem i kluczem do odkręcania kół – takimi przedmiotami atakowani są policjanci na służbie. Zjawisko przybiera na sile – alarmuje policyjny związek i pisze do MSWiA oraz Komendy Głównej.

„W ostatnich latach obserwujemy wzrost agresywnych zachowań wobec policjantów, którzy codziennie z narażeniem życia i zdrowia dbają o bezpieczeństwo Polaków” – czytamy w oświadczeniu NSZZ Policjantów z Wielkopolski. Związek twierdzi, że potrzeba wielkiej kampanii społecznej, która uświadomi prawa i obowiązki w sytuacji, kiedy policjant podejmuje interwencję.

– Miesięcznie dochodzi do ok. 150 czynnych napaści na funkcjonariuszy o różnym nasileniu, ze strony pseudokibiców czy przedstawicieli ruchów narodowych. Ich zachowania nie zawsze spotykają się z jednoznaczną krytyką i reakcją ze strony władz – mówi Andrzej Szary, szef zarządu związku w Wielkopolsce.

Impulsem do nagłośnienia problemu był niedawny incydent w Kole. Przy próbie wylegitymowania kilku mężczyzn (jeden pił alkohol na osiedlu) doszło do szarpaniny, a funkcjonariusz użył miotacza gazu.

– Czterech mężczyzn usłyszało zarzuty m.in. naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy wykonujących swoje obowiązki – mówi insp. Andrzej Borowiak, rzecznik KWP w Poznaniu.
Podobne zachowania – jak twierdzą policjanci – są na porządku dziennym, a dochodzi do nich podczas prostych z pozoru czynności, takich jak legitymowanie lub domowe interwencje. Atakowani bywają nawet policjanci drogówki, kiedy zatrzymują samochody do kontroli. – Niemal codziennie spotykają się z agresją, zwłaszcza ze strony osób po alkoholu – przyznaje insp. Borowiak.

Z prętami i butelkami dwaj bracia rzucili się na Śląsku na funkcjonariuszy, którzy chcieli wylegitymować grupę hałasujących nocą chuliganów. W stolicy mężczyzna, z którym nie mogli się uporać ratownicy medyczni, zaatakował nożem wezwanych na pomoc mundurowych.

Za czynną napaść na funkcjonariusza grozi do dziesięciu lat więzienia. A z danych Komendy Głównej Policji (KGP) wynika, że w 2016 r. doszło do 311 takich napaści z użyciem noża lub innego niebezpiecznego narzędzia (o osiem więcej niż rok wcześniej). W 4,7 tys. przypadków (spadek o 58) naruszono nietykalność cielesną funkcjonariusza, a w 9,2 tys. – znieważono go (o 356 mniej).

Zdaniem związkowców, by wykluczyć takie zachowania, potrzeba akcji edukacyjnych. – Żeby obywatele mieli pełną jasność, czego mogą wymagać od policji, ale i jak mają reagować na polecenia funkcjonariuszy – uważa Andrzej Szary.

– Dekadę temu czynnych napaści było ponad pół tysiąca, teraz jest ich znacznie mniej, co nie zmienia faktu, że to poważne przestępstwo – zaznacza Mariusz Ciarka, rzecznik KGP, dodając, że edukacja społeczeństwa w tym zakresie, przez np. różne pogadanki, trwa od dawna.

Dr Cezary Tatarczuk, ekspert bezpieczeństwa i wykładowca Uczelni Kwiatkowskiego w Gdyni ocenia, że w Polsce agresja wobec funkcjonariuszy wynika generalnie z braku szacunku obywateli dla organów państwa.

– W USA nikt nie próbuje nawet dyskutować z policjantem, nie mówiąc o tym, by go wyzywać czy się na niego rzucać podczas kontroli – zaznacza dr Tatarczuk i przypomina, że w sondażach policja cieszy się ponad 70-proc. zaufaniem społeczeństwa.

Wpływ na postrzeganie policji ma profesjonalizm ich interwencji. – Za fachowe zachowania ludzie potrafią nagrodzić policjantów brawami – podkreśla ekspert.

Jest też druga strona medalu – przemoc i nadużycia policjantów, np. wobec osób zatrzymywanych, które mają wpływ na postrzeganie formacji i reakcje na polecenia.

Najtragiczniejsza sprawa to śmierć 25-letniego Igora Stachowiaka w 2015 r. w komisariacie we Wrocławiu. Przed śmiercią był rażony paralizatorem, nawet gdy nie stawiał oporu. Winni nadużyć zostali zwolnieni, ale sprawa wyszła na jaw tylko dzięki mediom.