W Polsce przypadki, kiedy policjant wykorzystuje broń służbową, należą do rzadkości – pisze Alicja Wirwicka na łamach portalu onet.pl w artykule zatytułowanym: „W polskiej policji broń jest teoretyczna”.
Wciąż nie cichną echa tragedii, do jakiej doszło w Koninie. W całej Polsce trwa dyskusja na temat tego, czy policjant mógł i powinien używać broni. Sami funkcjonariusze zwrócili z kolei uwagę na całkiem inny problem. – W polskiej policji broń jest teoretyczna – mówią.
– Część z nas chodzi na strzelnice prywatnie, ale tam jest inna broń. Tej, której używasz na co dzień, właściwie nie znasz. Już nawet lepiej by było, gdybyśmy mogli za własne pieniądze się szkolić, ale korzystając z broni służbowej – mówi Dariusz, policjant ruchu drogowego.
W Polsce przypadki, kiedy policjant wykorzystuje broń służbową, należą do rzadkości. Policjanci z 10-15-letnim stażem zazwyczaj wyciągnęli broń kilkanaście razy. Strzelanie to niezwykła rzadkość. Z jednej strony świadczy to o tym, że broń w Polsce – także wśród policjantów – jest zdecydowaną ostatecznością. Z drugiej – jak mówią sami – funkcjonariusze boją się broni używać. Powodem jest brak szkoleń, ale także to, co się dzieje po oddanym strzale.
– W styczniu tego roku po raz pierwszy strzelałem na służbie w obronie własnego życia i życia mojego partnera. Nasza instytucja potrzebuje dużych przemian i szkoleń. Co najważniejsze, trzeba też przygotowywać prewencyjnie nasze społeczeństwo do tego, że policja ma prawo użyć broni. Po sytuacji, która miała miejsce w Koninie widać, że ani nasi przełożeni, ani otoczenie nie jest przygotowanie do takich incydentów – mówi Onetowi policjant, który służy w policji od 15 lat, z czego ostatnie sześć w pionie kryminalnym.
– Ja sam miałem postępowanie za to, że uratowałem mojemu koledze z patrolu życie. Trzy miesiące czułem się jak bandyta. Po zakończonym postępowaniu nikt z przełożonych nawet mi nie podziękował. Po tym wszystkim usłyszałem, że w tym roku już się nastrzelałem, bo nie ma pieniędzy na amunicję do końca roku – kwituje.
Strzeliłeś? No to prokurator…
Takich przykładów jest więcej. Dopiero kilka dni temu prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie zabicia bandyty podczas strzelaniny pod Wrocławiem. Blisko dwa lata śledczy sprawdzali, czy policjanci nie złamali prawa strzelając do Łukasza W., który tego dnia otworzył ogień z kałasznikowa i zabił jednego z antyterrorystów.
W kwietniu tego roku szczeciński sąd skazał na półtora roku więzienia policjanta, który śmiertelnie postrzelił kierowcę samochodu. Krzysztof O. przez najbliższe dziewięć lat nie będzie mógł wykonywać zawodu. Jednak nawet bez tego, powrót do policji byłby właściwie niemożliwy. Postępowanie wyjaśniające czeka teraz także policjanta z Konina, który obecnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym.
– Policjant z każdego użycia broni musi się tłumaczyć. „A dlaczego nie zastosowałeś innych środków przymusu bezpośredniego? Nie można było użyć pałki typu tonfa, czy chwytów obezwładniających?” – pytań od prokuratury są setki.
– Nikt nie myśli o tym, że w danej chwili ten policjant znajduje się w sytuacji kryzysowej, zagrażającej życiu, pełnej emocji. Ma sekundy na podjęcie decyzji, która może zaważyć na życiu i zdrowiu jego, jego partnera z patrolu i postronnych osób – mówi Radek, antyterrorysta.
Co ciekawe policjant, z którym rozmawiamy, sam przyznaje, że „w ostatnich latach zapomniał, co to jest broń” – wcześniej służył w oddziałach prewencji. OPP często nazywane jest „policją w policji” i rządzi się innymi prawami.
– Mamy szkolenia właściwie co miesiąc, strzelnicę odwiedzamy regularnie. Wiem, że inaczej to wygląda w innych wydziałach i są tacy policjanci, którzy broń w ręku mają raz, dwa razy do roku. To jest chore, bo jak ten policjant ma później strzelać? To czysta improwizacja – mówi Szymon, policjant z oddziałów prewencji z 10-letnim stażem.
– Myślę, że żaden policjant w Polsce nie chce strzelać. Za duże konsekwencje za tym idą, niezależnie od tego, czy postąpi dobrze, czy źle. To się nie liczy. Strzeliłeś? To na 90 proc. masz przekichane. Będziesz się gęsto tłumaczył. Zresztą, wystarczy spojrzeć na statystyki, jak często policjanci strzelają podczas działań. Inną kwestią jest to, czy potrafią – dodaje.
Strzelania nie będzie, bo… nie ma amunicji
O to, jak często policjanci przechodzą praktyczne szkolenie na strzelnicy, zapytaliśmy rzeczników Komend Wojewódzkich Policji w całym kraju. W odpowiedzi – w części przypadków – otrzymaliśmy informację podobną do tej z Biura Prasowego śląskiej KWP. „Corocznie wydawane przez Komendanta Głównego Policji zarządzenie określa, jaki rodzaj szkolenia muszą zaliczyć policjanci poszczególnych pionów” – czytamy w mailu.
Jak wygląda jednak realizacja zarządzenia, o którym pisze rzecznik śląskiej policji? Według pisma, które otrzymaliśmy, zdarza się, że szkolenia ze strzelania są odwoływane. Powód? Braki w amunicji. Tak było m.in. w Częstochowie. Do takiej sytuacji doszło w połowie listopada.
– Szkolenia na strzelnicach? W naszej KPP mamy dwa strzelania w roku, gdzie wystrzelamy w sumie około 40-60 pestek. Policjanci potrafią i chcą strzelać coraz lepiej, ale góra nam na to nie pozwala. Brakuje przede wszystkim strzelań treningowych, gdzie każdy mógłby, bez spiny, że czegoś nie zaliczy, po prostu poćwiczyć – wyjaśnia policjant Bartek.
O braku odpowiednich szkoleń mówi także Norbert Kościesza, były policjant i autor książki pt. „Folwark Komendanta”, która opowiada o patologii w polskiej policji.
– Pamiętam okres, gdy strzelań nie było 3 lata albo 2,5 roku. Obecnie jest amunicja zakupiona, czym chwali się policja. Ale strzelania odbywają się raz do roku, maksymalnie dwa razy. Jest to niewystarczające, by funkcjonariusz był doskonale przygotowany na to, co może wydarzyć się na ulicy. Tutaj potrzeba strzelań dynamicznych, sytuacyjnych – mówi.
– Zapewne jest to kwestia uniknięcia odpowiedzialności, gdyby coś wydarzyło się na strzelnicy. Chodzi o intensyfikację strzelań, będzie ich więcej, to automatycznie będzie więcej wypadków na strzelnicach policyjnych. Choć wcale tak nie musi być, bo ćwicząc, strzelec-funkcjonariusz nabiera wprawy. Ale myślę, że przełożeni i instruktorzy właśnie tego się obawiają. Inną kwestią jest to, że policjant nie może za bardzo szkolić się prywatnie, choć wielu to robi i to za grube pieniądze.
Pozwolenie na broń funkcjonariusze mają, ale tylko do służby, a prywatnie robi im się problemy. Co w cywilizowanym świecie jest głupotą, bo mielibyśmy ludzi, którzy sami dbają o własne bezpieczeństwo i obywateli, przy okazji ćwicząc swe umiejętności w czasie wolnym i za swoje pieniądze. Państwo nie poniosłoby z tego tytułu kosztów – dodaje.
Na odpowiedzi z Komendy Głównej Policji wciąż czekamy.