Stosunki między rządem a związkowcami są bardzo złe. Mimo wysiłków kierownictwa Solidarności, by w roku wyborczym nastroje wyciszać – informuje Rzeczpospolita w artykule zatytułowanym: „Panna „S” całkiem bez sentymentów”.
„Informacje o manifestacji (5 marca o 12.00), przekazane zostały do prezesów i dyrektorów sądów z prośbą o ułatwienie w tym terminie skorzystania przez pracowników z urlopów. W niektórych sądach grafika reklamująca wydarzenie uznana została za kontrowersyjną – wydłużony nos postaci spowodował utrudnienia w kolportowaniu przez związki zawodowe informacji o manifestacji” – to fragment ogłoszenia na oficjalnej stronie NSZZ Solidarność o środowej demonstracji pracowników sądów i prokuratur. Ów długi nos dodano premierowi Morawieckiemu jako nawiązanie do rosnącego nosa kłamczucha Pinokia.
Wściekli na zakazywanie im akcji informacyjnej działacze Solidarności opatrzyli zdjęcie swojej ulotki zasłaniającą nos pieczęcią „ocenzurowano”. To pokazuje, że jak na związek będący praktycznie częścią rządzącej koalicji, napięcia na linii działacze–politycy są znaczne.
Stan silnego poddenerwowania związkowców to zresztą nie nowość. „Następuje osłabienie dialogu społecznego poprzez pomijanie związków zawodowych w procesie konsultacji ważnych dla pracowników i obywateli projektów rządowych, nagminne łamanie ustawowych terminów przez organy państwa w zakresie oczekiwania na opinię partnerów społecznych oraz brak zagwarantowanej w przepisach reakcji strony rządowej na zgłaszane uwagi w procesie legislacyjnym. Postulaty kierowane przez NSZZ Solidarność do rządu nie znajdują właściwego rozpatrzenia, a na kierowane wystąpienia nie ma w większości żadnej odpowiedzi” – to fragment oficjalnego stanowiska Komisji Krajowej NSZZ Solidarność z 11 grudnia 2018 roku.
Ale 2019 to rok podwójnie wyborczy i odzwierciedlenie w relacjach zapewne to mieć będzie. Na razie odbyło się jedno spotkanie. 26 lutego „delegacja związkowa spotkała się z kierownictwem partii” na Nowogrodzkiej. W efekcie – powołano dwa zespoły robocze. Lista żądań związkowych pozostała bez odpowiedzi.
Najważniejszy z nich to „wzrost wynagrodzeń, zatrudnionych w sferze finansów publicznych, proporcjonalnie do wzrostu wynagrodzeń funkcjonariuszy policji, straży pożarnej, więziennictwa, Krajowej Administracji Skarbowej, celników, pielęgniarek i położnych oraz lekarzy rezydentów”. Ani ten, ani żaden inny postulat z grudniowej listy Solidarności (np. urealnienia kwoty wolnej od podatku tak, aby chroniła przed ubóstwem) nie został uwzględniony w „piątce Kaczyńskiego”, którą ogłoszono przed spotkaniem ze związkiem. Wielu działaczy odczuło to jak mocny policzek. Protest pracowników sądów i prokuratur to dopiero początek gorącej związkowej wiosny. Chyba że PiS rozpocznie drugą, propracowniczą ofensywę socjalną przed wyborami parlamentarnymi.