(…)Dzisiaj policjanci każdego 18. dnia miesiąca ochraniają Wawel. Jakby stan wojenny był w Polsce. Sami policjanci się z tego śmieją, ale robią, co im rozkazano. Po co? I ile to kosztuje Polaków? (…)
Rzeczpospolita: Polska powinna przyjmować uchodźców?
Bp Tadeusz Pieronek: Tak. To jest jej moralny obowiązek.
Dlaczego?
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że większość Polaków to chrześcijanie, to ten obowiązek wypływa z miłości bliźniego.
Sondaże pokazują, że większość Polaków nie chce przyjmowania uchodźców i boi się napływu muzułmanów.
Polaków nastraszono uchodźcami. Powiedziano, że oni przynoszą choroby, zabiorą Polakom pracę, będą nas zabijać i Polska stanie się krajem zagrożonym.
Słuszne obawy?
Oparte na półprawdach. Uchodźcy są zjawiskiem od zawsze obecnym w historii. Zawsze był z nimi jakiś problem, ale te ruchy ludności i przemarsze nieraz przez tysiące kilometrów przynosiły jakieś dobro.
Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych i administracji, mówi, że dla Polski z całą pewnością byłaby gorsza zgoda na relokację uchodźców niż kary zapowiadane przez Unię Europejską.
To upraszczanie sprawy. Przyjmuje się zły punkt widzenia, pomijając pozytywne oceny. Każdy potrafi powiedzieć, że jest przeciwny przyjmowaniu uchodźców, bo mu pewnie to trochę skomplikuje życie i będzie może musiał dać nawet na to grosz. Nad pieniędzmi i schematami polityki wewnętrznej jest to, żeby spełnić obowiązek człowieka i chrześcijanina.
Papież i biskupi nawołują do przyjmowania uchodźców, ale politycy powołujący się często na katolicyzm nic sobie z tego nie robią.
Prawdziwi chrześcijanie są za przyjmowaniem uchodźców. Politycy nie mogą wybiórczo korzystać z nauk Kościoła. Niech się nie powołują na nauki papieża i Kościoła, jeśli zamierzają traktować je instrumentalnie dla swoich rozgrywek politycznych.
Rządzący odnoszą się do obaw suwerena, który jest przeciwko przyjmowaniu uchodźców.
Rządzący ciągle powołują się na suwerena, a ten suweren, który odnosi się pozytywnie do obecnego rządu, to jest około 35 procent obywateli. Albo jeszcze mniej. Wracam do tego, co powiedziałem na początku, PiS zastraszył Polaków uchodźcami. Pokazali same negatywy. Polacy mogą wyjeżdżać masowo za granicę, bo tam lepiej im się zarabia i żyje, a inni już do nas przyjeżdżać nie mogą?
Polacy nie terroryzują innych.
Wszędzie trafiają się ludzie o złych zamiarach, szkodzący bliźnim. Polacy uciekający z kraju przed 1989 rokiem korzystali z gościny innych państw. Korzystali i później, wyjeżdżając za chlebem. Nam można, a innym do nas nie można? Gdzie tu uczciwość i sprawiedliwość? My wyjeżdżaliśmy, by mieć co dobrego na chleb położyć i polepszyć swój status społeczny, a oni nie mają nawet tego chleba i wody. Umierają z głodu i są zagrożeni wojną. Polacy stanowią znaczną emigrację ekonomiczną na świecie, a nie zgadzają się na przyjęcie garstki ludzi, którzy potrzebują pomocy. To brak logiki. Pomagajcie tym, którzy są w potrzebie.
Czy można łączyć żarliwość religijną z nieprzyjmowaniem uchodźców?
Żarliwość religijna nie jest potrzebna. Potrzebna jest cnota i otwarcie się na bliźniego. Bądźmy z ludźmi, którzy cierpią, tak jakbyśmy to my cierpieli. Nie odwracajmy się od tych, którzy są zagrożeni ludobójstwem, śmiercią głodową i cierpieniem. Nieprzyjmowanie uchodźców jest praktycznym zrezygnowaniem z bycia chrześcijaninem. Wstydzę się za tych, którzy nie chcą się wywiązać ze swojego obowiązku nie tylko chrześcijańskiego, ale i czysto ludzkiego.
Rządzący chronią Polaków, żeby nasze ulice nie wyglądały tak, jak w Niemczech czy we Francji.
Polacy powinni poczuć obowiązek moralny, który pozwoli im stanąć z otwartym sercem wobec uchodźców.
Za nieprzyjmowanie uchodźców Komisja Europejska grozi sankcjami.
Siedem tysięcy uchodźców to garstka. Polska z honorem powinna wypełniać swoje zobowiązania. Kościół jest gotów przyjąć uchodźców. Są przygotowane parafie, domy diecezjalne, ludzie do ich obsłużenia. Chcemy pomagać korytarzami humanitarnymi. W stosunkach międzynarodowych obowiązują pewne zasady. Polska zobowiązała się, będąc w UE, do stosowania reguł, które obowiązują wszystkich. Zgodziliśmy się nie tylko na korzyści związane z członkostwem w Unii, ale również na obowiązek rozwiązywania problemów ludzkich.
Premier Szydło chce, żeby Polska pomagała uchodźcom, ale na miejscu, np. w Syrii, i przeznacza na to 4 mln zł.
Ta kwota to kpina. Bardzo mała pomoc. Chyba tylko przysłowiowy ciemny lud ma uwierzyć, że pomagamy uchodźcom. Problem jest prosty: jeśli prawdą jest, że większość Polaków jest przeciwko uchodźcom, to rząd nie może się opowiedzieć za ich przyjmowaniem, bo straci poparcie społeczne i władze. Wielką tragedią jest to, że polityka zabija wewnętrzne odczucia moralne ludzi. Niszczy człowieka od wewnątrz dla celów politycznych.
Również Grzegorz Schetyna powiedział, że PO nie jest za przyjmowaniem uchodźców.
Włącza się w kampanię. Za wcześnie. Zachował się jak rządzący, którzy walczą o poparcie. Nie rozumiem tej deklaracji. Wzbudziła duże zdziwienie.
Polska powinna być ukarana przez Komisję Europejską, jeśli nie przyjmie uchodźców?
Nie. I nie sądzę, żeby doszło do finansowego ukarania Polski, ale jakieś inne sankcje pewnie nas spotkają. Niedobrze się dzieje w naszej ojczyźnie.
Miesięcznice smoleńskie są uroczystościami religijnymi?
Jeśli uroczystość ma miejsce w kościele, to tak. Mieszkam przy krakowskiej katedrze i widzę miesięcznice, które nie odbywają się już co miesiąc, ale dwa razy w miesiącu, bo również w miesięcznice pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Dwutygodnice zastąpiły miesięcznice. Ludzie wychodzący z katedry robią tylko politykę. Te marsze i wypowiedzi przed Pałacem Prezydenckim nie mają charakteru religijnego. Miesięcznice smoleńskie to czysta polityka. Podczas przemówień nie ma słów o ofiarach katastrofy i samym Smoleńsku. Nie chodzi już o zmarłych. Chodzi o politykę. To, co się tam słyszy podczas wystąpień, to włosy dęba stają na głowie.
Szef MSWiA mówi, że te wystąpienia mają charakter religijny i że skandalem jest ich zakłócanie.
Wystąpienia prezesa PiS podczas miesięcznic smoleńskich nie mają charakteru religijnego. Powtórzę, te marsze to polityka, nie uroczystości religijne. Religia staje się łatwym instrumentem do manipulacji.
Żałoba może trwać tyle lat?
Jak ktoś bardzo kochał, to żałoba może trwać i całe życie. Ale tu już nie ma mowy o żałobie, ale o wykorzystywaniu tragedii jako narzędzia politycznego, aż ktoś zwycięży. A że jeszcze całkowicie nie zwyciężył, to będą trwały długo.
Prezes Kaczyński mówił, że będą trwały, dopóki pomnik Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy smoleńskiej nie stanie na Krakowskim Przedmieściu.
To tylko pretekst. Gdyby nie ten, byłby inny. Wkrótce w każdym miasteczku będzie musiał być pomnik Lecha Kaczyńskiego, jak w ZSRR pomnik Stalina. Rosjanie, żeby podlizać się rządzącym, stawiali pomniki Stalina. Powstawały jak grzyby po deszczu od Moskwy po najmniejsze miasteczka. W każdym domu musiał wisieć portret Stalina. Można próbować wprowadzić taką religię, ale to będzie religia Kaczyńskiego, nie religia chrześcijańska.
Jarosław Kaczyński podkreśla, że każdy, kto jest polskim patriotą, musi być przekonany, że warto, by pomniki jego brata stały w różnych polskich miastach.
Jeszcze niech w każdym domu będzie portret Lecha Kaczyńskiego, przed którym trzeba będzie się kłaniać, jak w Korei Północnej. Od początku mówiłem, że pochówek na Wawelu był błędem. Tworzy się kult. Zrobiono, jak zrobiono, ale nie ma sensu nakręcanie tego na większe obroty. Dzisiaj policjanci każdego 18. dnia miesiąca ochraniają Wawel. Jakby stan wojenny był w Polsce. Sami policjanci się z tego śmieją, ale robią, co im rozkazano. Po co? I ile to kosztuje Polaków?
Może błędem są kontrmanifestacje, przed którymi ochrania policja?
Nikt nie powinien być dyskryminowany. Jeśli mamy wolny kraj, to powinno być nieograniczone prawo do manifestacji. Tylko nie nazywajmy ich uroczystościami religijnymi.
Czy księdzu biskupowi podobają się hasła skandowane przez ONR i Młodzież Wszechpolską typu: „Nie islamska, nie laicka, tylko Polska katolicka”?
To niepokojące zagrożenie, na które chuchają rządzący. Wsącza się niebezpieczne idee młodym Polakom, że Polska ponad wszystkim. Polska nigdy nie była krajem czysto katolickim. Może dopiero po 1945 roku, kiedy odcięto protestantów, stała się jednolita, katolicka. Kościół nigdy nie zaaprobuje systemu państwowego, który byłby oparty na zasadach wiary. Nie jest mu to potrzebne. Ma swoje struktury i sposoby zwracania się do ludzi z orędziem ewangelicznym.
Opozycja chce, żeby ONR został zdelegalizowany.
To niebezpieczne zjawisko, ale to nie moja decyzja.
Czy czas już na zmianę konstytucji i mocniejsze w niej zapisy odnoszące się do wiary i Boga?
Nie. Konstytucja będzie miała dopiero 20 lat, a to wiek wchodzenia w dorosłość. Pozwólmy jej dojrzeć. Szum wokół jej zmiany jest zupełnie niepotrzebny. Rządzący chcą doprowadzić do takich zapisów konstytucyjnych, które sankcjonowałyby wszystkie nadużycia, jakie zostały dokonane na obecnej konstytucji. A jest ich dużo.
Nie jest potrzebne wyraźniejsze odniesienie się do Boga?
To kolejna próba odwracania kota ogonem. W obecnie obowiązującej ustawie zasadniczej jest wystarczający zapis w tym zakresie. Bezprawie i niesprawiedliwość jeszcze dużo rzeczy wymyśli.
rozmawiał Jacek Nizinkiewicz