Rozwiązania zaproponowane w nowelizacji ustawy z dnia 21 czerwca 1996 r. o niektórych uprawnieniach pracowników urzędu obsługującego ministra właściwego do spraw wewnętrznych oraz funkcjonariuszy i pracowników urzędów nadzorowanych przez tego ministra po raz kolejny potwierdzają, że Pan Minister natrafiając na jakiś problem reaguje w sposób absolutnie nieadekwatny do zaistniałej sytuacji.
To, że Pan Minister, jako zwierzchnik służb mundurowych, chciałby mieć nad nimi kontrolę wydaje się rzeczą zrozumiałą, ponieważ ponosi za te służby polityczną odpowiedzialność. Ale niezrozumiałe jest już to, że urzędników, którzy mają go w tym wspomagać chce wyposażyć w uprawnienia, których sam nie posiada. Wywołuje to nie tylko zdziwienie Związku, ale nawet niepokój, jeśli zastanowimy się o jakie uprawnienia chodzi.
Na temat projektu, który NSZZ Policjantów dostał do zaopiniowania wcześniej wypowiedziało się Rządowe Centrum Legislacji. Eksperci z RCL nie zostawili na nim suchej nitki, więc Związek nie musiał się już specjalnie wysilać. Wystarczyło przeczytać projekt nowelizacji, porównać go z dotychczasowymi kompetencjami samego ministra i jego urzędników, by przekonać się że zawarte tam rozwiązania nie posiadają żadnego racjonalnego uzasadnienia, a nade wszystko sprzeczne są z obowiązującym prawem.
Czytając ten projekt można dojść do wniosku, że osoby które go pisały nie odróżniają nadzoru nad służbami, do którego minister rzeczywiście jest uprawniony od nadzoru nad funkcjonariuszami, do którego uprawnieni są wyłącznie szefowie poszczególnych formacji – komendanci główni Policji, Straży Granicznej czy Państwowej Straży Pożarnej.
Pan Minister chce, by powołana przez niego „supersłużba” miała praktycznie niczym nieskrępowany wgląd w wyniki pracy operacyjno-rozpoznawczej Policji i Straży Granicznej, mogła prowadzić takie działania na własną rękę, z wykorzystaniem funkcjonariuszy podległych szefom poszczególnych formacji mundurowych. Dyrektor BNW mógłby np. bez wiedzy Komendanta Głównego Policji zaangażować podległych temu Komendantowi funkcjonariuszy, by kogoś np. inwigilować, nie wskazując przy tym celu takich działań i trybu, w jakim miałyby być prowadzone. W dodatku dyrektor takiego Biura nie ponosiłby żadnej odpowiedzialności za swoje działania.
Z przykrością trzeba stwierdzić, że wprowadzenie tego rodzaju nadzoru nad służbami nie znajduje przykładów w państwach o ustroju demokratycznym, najbliżej im niestety do metod stosowanych w dyktaturach.
Po wprowadzeniu instytucji nadzoru, jaką jest projektowane Biuro Nadzoru Wewnętrznego rozmywa się odpowiedzialność Komendanta Głównego Policji za podległych mu funkcjonariuszy, który w takim usytuowaniu okazuje się zbędny.
Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie, a Pan Minister sięgnie wreszcie po rozwiązania, o które od dawna upomina się NSZZ Policjantów.
Biuro Prasowe ZG NSZZ Policjantów