Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych wstrzymał wypłatę pełnej emerytury Bronisławowi Buniowskiemu

ilustracja

Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych wstrzymał wypłatę pełnej emerytury Bronisławowi Buniowskiemu po tym jak ujawniliśmy, że w 1981 r. w stanie wojennym brał on udział – jako dowódca rzeszowskiego ZOMO – w pacyfikacji kopalni Wujek w Katowicach.
Buniowski kilka dni temu otrzymał decyzję wiceministra spraw wewnętrznych cofającą obniżenie mu policyjnej emerytury, mimo pracy w aparacie bezpieczeństwa PRL.

W czwartek napisaliśmy, że Buniowski, ale także inni wpływowi policjanci (Kazimierz Szwajcowski i Mirosław Hakiel) są w grupie 39 byłych funkcjonariuszy, którym – na mocy art. 8 a ustawy dezubekizacyjnej – przywrócono pełną wysokość świadczeń. Decyzje o tym podjął uznaniowo minister (de facto – wiceszef resortu do niedawna nadzorujący służby), publicznie nie są one ujawniane i nie jest podawane ich uzasadnienie. Sprawa budzi ogromne emocje w środowisku, bo ustawą obniżającą emerytury do poziomu 1,2 tys. zł objęto ponad 39 tys. funkcjonariuszy i ich rodziny – nawet jeśli tylko przez miesiąc pracowali np. w Biurze Ochrony Rządu czy zajmowali się bazą PESEL.

Jak ujawniła “Rzeczpospolita” Bronisław Buniowski, wieloletni szef policyjnej prewencji z Rzeszowa ma za sobą krótką pracę w strukturach bezpieczeństwa państwa PRL – w styczniu 1987 r. przeniesiono go z funkcji dowódcy ZOMO w komendzie w Rzeszowie na naczelnika inspekcji Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Po dziewięciu miesiącach sam zrezygnował. Tyle, że jako szef pododdziału ZOMO wcześniej brał udział w krwawej pacyfikacji kopalni “Wujek”, w której zginęło dziewięciu górników.

Jedno z licznych historycznych opracowań potwierdza udział Buniowskiego w akcji przeciw górnikom.

„Noc z wtorku na środę Stanisław Płatek (jeden z przywódców strajku górników – przyp. aut.) zapamiętał jako dość spokojną, ale już rano było widać, że siły milicyjno-wojskowe przystępują do działań. O godzinie 7. ppłk Marian Okrutny i płk Kazimierz Wilczyński w siedzibie ZOMO przeprowadzili odprawę z dowódcami pododdziałów: mjr. Buniowskim, któremu powierzono dowodzenie grupą atakującą od strony ul. Gallusa oraz kpt. Romanem Budzyńskim, dowodzącym grupą atakującą od strony bramy kolejowej. Kilka minut po godzinie 8. rozpoczęto operację otaczania kopalni siłami milicyjnymi, do których z półtoragodzinnym opóźnieniem dołączyło wojsko” – czytamy w opracowaniu Instytutu Pamięci Narodowej.

Również w artykule „Gazety Wyborczej” poświęconym największej tragedii stanu wojennego czytamy: „Gdy milicjanci przystąpili do rozpraszania gromadzących się wokół kopalni tłumów, w ich stronę posypały się kamienie. W natarciu na kierunku głównym, którym kierował major Buniowski przy bramie numer 1 od strony ul. Galusa brało udział pięć kompanii ZOMO, dwie kompanie ORMO, jedna kompania NOMO (mająca siedem armatek wodnych), jedna kompania wojska (wóz bojowy piechoty, jeden pluton czołgów i dodatkowo trzy czołgi)”.

Jak poinformowało nas w piątek MSWiA „Minister Mariusz Kamiński osobiście zwrócił się do Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej o pilne przekazanie wszystkich materiałów dotyczących ewentualnego udziału Bronisława Buniowskiego w pacyfikacji kopalni „Wujek”. W sytuacji uzyskania materiałów potwierdzających udział Bronisława Buniowskiego w pacyfikacji, decyzja wydana na podstawie artykułu 8a tzw. ustawy dezubekizacyjnej, o przywróceniu pierwotnej wysokości emerytury ulegnie zmianie” – podaje nam biuro prasowe MSWiA.

Za masakrę w “Wujku” przed sądem postawiono tylko milicyjnych snajperów – tzw. Pluton Specjalny ZOMO. Akcją pacyfikacji dowodził płk Kazimierz Wilczyński, dowódca ZOMO (nadzór sprawowali: płk Jerzy Gruba, Komendant Wojewódzki MO i ppłk Marian Okrutny, zastępca Komendanta Wojewódzkiego ds. MO). Dopiero w trzecim procesie, zakończonym w 2007 r., byli zomowcy zostali uznani za winnych strzelania do górników i skazani na kary pozbawienia wolności od 2,5 roku do 11 lat (największą karę otrzymał dowódca Plutonu Specjalnego, Romuald Cieślak, jednak po apelacji w 2008 r. zmniejszono ją do sześciu lat; z kolei pozostałym wymiar kary zwiększono do 3,5–4 lat). Wszyscy już odsiedzieli wyroki i są na wolności. ZOMO, jako część MO nigdy nie trafiła do wykazu jednostek objętych ustawą dezubekizacyjną, którą wprowadził rząd PiS.