Kolejna śmierć na polskim komisariacie! Nie żyje obywatel Austrii

ilustracja

Kolejna śmierć na polskim komisariacie! Jak ustalił Fakt24, 27 maja na jednym z częstochowskich komisariatów zmarł obywatel Austrii – Herbert Moravec.

Z naszych informacji wynika, że mężczyzna przybył do Polski z żoną Marią Heiderer na pogrzeb jej ojca. Kiedy małżeństwo wracało do hotelu przechodzili obok miejsca, w którym odbywał się koncert. Z relacji austriackich mediów wynika, że to właśnie tam miało dojść do zatrzymania pary przez ochronę, a następnie przekazania ich policji. Jak twierdzą austriackie media, gdy mężczyzna konał na komisariacie funkcjonariusze kpili z niego! Mężczyzna zmarł na komisariacie, a sprawa trafiła do polskiej prokuratury.

– Jest prowadzone postępowanie dotyczące śmierci obywatela Austrii. Miało to miejsce na komisariacie 27 maja – potwierdził w rozmowie z Fakt24 przedstawiciel częstochowskiej prokuratury. Sprawa ta jest wielkim dramatem Marii Haiderer, która przybyła do Polski na pogrzeb ojca, a teraz przyjdzie jej pochować męża.

Kiedy małżonkowie wracali z uroczystości pogrzebowych, mieli przechodzić obok terenu, na którym odbywał się koncert (najprawdopodobniej chodzi o imprezę, na której grali m.in. Leszek Możdżer i Artur Rojek). W pewnym momencie para została zaczepiona przez ochroniarza. Z relacji kobiety wynika, że zatrzymujący ich mężczyzna był agresywny i chciał przeszukać jej torebkę. Herbert Moravec – z zawodu radca prawny – który nie znał języka polskiego, widząc agresywną mowę ciała ochroniarza, stanął w obronie żony. Po chwili, leżał już na ziemi, przygnieciony przez kilku pracowników ochrony.

Na miejscu pojawiła się policja, która oznajmiła, że zatrzymuje małżonków na 48 godzin. Już w drodze na komisariat, kobieta miała oznajmić policjantom, że jej mąż jest po zawale. Funkcjonariusze mieli jednak zbagatelizować tę informację. Co więcej, jak wynika z relacji przytaczanej przez kurier.at, kiedy siny mężczyzna walczył o życie, mieli wykpiwać prośby o pomoc. Ze słów Marii Haiderer wynika, że policjanci zdążyli zbadać ją na obecność alkoholu w organizmie (miała mieć 0,2 mg, czyli ok 0,4 promila), a także poinformować małżonków, że jeżeli mąż symuluje, to para będzie musiała ponieść koszty akcji ratowniczej. Kiedy w końcu na miejsce dotarł lekarz, mężczyzna już nie żył. Fakt24 potwierdził, iż faktycznie prowadzone jest śledztwo w tej sprawie. Będziemy na bieżąco monitorowali postępy w śledztwie.