Filozofia Kalego

ilustracja

Gdy policjanta ktoś posądzi o naruszenie dyscypliny służbowej, nie daj Boże o przekroczenie lub niedopełnienie obowiązków służbowych, sprawy wyjaśniane są błyskawicznie i w sposób niezwykle drobiazgowy, w myśl zasady „im konsekwencje surowsze, tym dla Policji lepiej”. Wydaje się, że owa zasada nie wszystkich obowiązuje w stopniu równym. To, w jaki sposób do pewnych swoich obowiązków podszedł Komendant Powiatowy Policji w Piszu potwierdza, że „równiejsi” wciąż mają się dobrze. Przeciwko takiemu egalitaryzmowi wystąpił Zarząd Wojewódzki NSZZ Policjantów w Olsztynie.

Chodzi o trudną do zaakceptowania praktykę, w myśl której przełożeni realizując wytyczne wyższych przełożonych czy nawet wskazówki polityków sprawujących nadzór nad Policją, z niezwykłą surowością podchodzą do kwestii dyscyplinarnych. Kwalifikatorem suwerenności przełożonego w korzystaniu z narzędzi dyscyplinarnych i wnikliwych procedur kontrolnych jest poziom nagłośnienia danej sprawy przejawiający się zainteresowaniem ze strony KGP, MSWiA lub mediów. Dane zdarzenie wcale nie musi mieć dramatycznego charakteru, by przybrać niekorzystny dla policjantów obrót. Dramaturgii sprawom, nawet z natury błahym nadaje zainteresowanie wymienionych wyżej podmiotów. Pamiętamy o niesfornym kocie sołtysa, o którym usłyszała cała Polska za sprawą wyjątkowej kreatywności dziennikarzy. Z policjantów zrobiono pośmiewisko, bo dziennikarze potrafili wykreować z tego sensację, a że nijak się ona miała do rzeczywistości, to już mało kogo interesowało.

Sprawy wyjaśniane w takiej atmosferze, to dla policjantów prawdziwy dramat. Nawet jeśli ich postępowanie było prawidłowe, szykany związane z wyjaśnianiem wszelkich okoliczności, którym zwykle towarzyszy zasada „domniemania winy” pozostawiają w świadomości policjantów poczucie niesprawiedliwości i rozgoryczenie. Sprawy mają się jeszcze gorzej, gdy komendanci w obawie o własne stołki bezrefleksyjnie ulegają nieformalnym naciskom i szukają przysłowiowej dziury w całym. A gdy tej dziury nie znajdują i okazuje się, że to policjanci są ofiarami pomówień, policjantów pozostawia się samym sobie.

Szukaniem dziury w całym można określić konsekwencje jednej z kontroli drogowych na terenie powiatu piskiego (warmińsko-mazurskie), która tak rozwścieczyła kontrolowanego mężczyznę, że postanowił złożyć na policjantów zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w ewidentny sposób nie mając do tego żadnych podstaw. Całą sprawę opisują załączone pod artykułem dokumenty, więc barwne opisy można sobie darować. Policjantów irytuje to, iż Komendant Powiatowy zainteresowany był drobiazgowym wyjaśnianiem sprawy dopóty, dopóki nie okazało się, że policjanci są Bogu ducha winni. Na etapie wyjaśniania był tym, który uosabia praworządność, transparentność i skłonność do najsurowszych wniosków, ale tylko do czasu. W momencie, gdy okazało się, że to kontrolowany przez policjantów kierowca oraz jego towarzyszki podróży z zacięciem kinooperatorskim dopuścili się m.in. pomówienia policjantów, zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie i zmuszania do odstąpienia od czynności służbowych, Komendant nie kiwnął nawet palcem.

Wydarzyło się coś, co potwierdza, że filozofa Kalego, moralny relatywizm wciąż jest regułą mającą wpływ na oceny w zależności od zajmowanego stanowiska. Związkowi Zawodowemu zależy na tym, by tych „równiejszych” nie było, i to niezależnie od skali zjawiska. Będziemy więc dążyć do wyjaśnienia wszystkich okoliczności związanych z zaniedbaniem i domagać się tej samej drobiazgowości i surowości, jaką na szczęście tylko niektórzy przełożeni stosują wobec policjantów na stanowiskach wykonawczych.

Sławomir Koniuszy

Fot. KPP w Piszu